13 stycznia 2011 roku - zebranie Rady Fundacji

Internet - listy

pamięć katynia

Bywały w dziejach Polski masowe zbrodnicze czyny, dokonywane rękoma wschodniego sąsiada narodu polskiego, że przypomnę rzeź Pragi zarządzoną przez generała Aleksandra Suworowa, kiedy to 4 listopada 1794 roku - podczas powstania Kościuszkowskiego - rosyjskie wojska zdobyły po szturmie prawobrzeżną dzielnicę Warszawy, Pragę. W ciągu jednego przedpołudnia, jeszcze podczas bitwy i już po jej zakończeniu, Rosjanie i Kozacy wymordowali niemal wszystkich mieszkańców Pragi i niedalekiego Skaryszewa. W najokrutniejszych męczarniach ginęli bez różnicy płci, wieku i wyznania wszyscy, których dopadnięto. Jak XIX-wieczny historyk polski Tadeusz Korzon skrupulatnie wyliczył, w dniu ataku było na Pradze wojska polskiego i litewskiego, prażan oraz przebywających tam mieszczan warszawskich około 23 500-25 000 osób, zaś sam Suworow - przechwalając się w depeszy wysłanej do Petersburga carycy Katarzynie - doniósł jej, że z Pragi wymknęło się zaledwie 800 jej obrońców.

"Rzeź Pragi" - ten największy zbiorowy mord do czasów II wojny światowej - dokonany na narodzie polskim przez żołdackie wojska rosyjskie pod wodzą generała Aleksandra Suworowa - odbiła się wtedy szerokim echem po całej Europie. Warszawski ambasador Królestwa Wielkiej Brytanii przekazał wiadomość o niej w listach do króla Jerzego III oraz premiera Williama Pitta, ze słowami: "ohydne, niepotrzebne barbarzyństwo".

Szczególnie głęboko tkwiła ona w duszach, sercach i umysłach Polaków. Jeden z najświetniejszych rysowników i malarzy polskich przełomu XVIII i XIX stulecia, uczestnik Powstania Kościuszkowskiego - Aleksander Orłowski (1777-1832) - wykonał ok. 1810 roku wielki, barwny rysunek "Rzeź Pragi". Inny wyśmienity malarz - Juliusz Kossak (1824 -1899) w połowie swojego wieku (a więc po pięćdziesięciu-sześćdziesięciu latach od wydarzenia) namalował akwarelę noszącą ten sam tytuł, co u Orłowskiego.

"W pierwszych dniach listopada (1830 roku - KS), w 36. rocznicę rzezi Pragi, nad stolicą (Warszawą - KS) przeszła potężna ulewa. Wśród grzmotu piorunów, w świetle błyskawic, strugi deszczu rozmyły dawne cmentarzysko praskie, odsłaniając kości męczenników 1794 roku. W mieście zapanowało niesłychanie wzburzenie... Odprawiano demonstracyjne msze patriotyczne; doszło do incydentów z rosyjskim wojskiem... Z popiołów powstał nowy płomień." (Za miesięcznikiem "Wzrastanie", Brzesko, 2004). Jeszcze w tym samym miesiącu - 30 listopada - wybuchło w ujarzmionej Polsce nowe powstanie, nazwane Listopadowym.

W latach 1832-1834 powstała wielka epopeja narodowa "Pan Tadeusz" Adama Mickiewicza. W Księdze XII tego dzieła jest opis gry niezwykłego cymbalisty, Żyda Jankiela. Oto jego fragment:
I wnet pękła ze świstem struna złowróżąca;
Muzyk bieży do prymów, urywa takt, zmąca,
Porzuca prymy, bieży z drążkami do basów.
Słychać tysiące coraz głośniejszych hałasów,
Takt marszu, wojna, atak,szturm, słychać wystrzały,
Jęk dzieci, płacze matek. - Tak mistrz doskonały
Wydał okropność szturmu, że wieśniaczki drżały,
Przypominając sobie ze łzami boleści
Rzeź Pragi, którą znały z pieśni i z powieści.

Jeszcze zatem wiek XIX pełen był - już nie na tyle w całej Europie - ale na polskich terenach pod zaborami i w kręgach emigracyjnych, pamięci o tej masakrze.

Odpowiednikiem praskiej rzezi - po której caryca Katarzyna II Wielka ustanowiła odznaczenie "Krzyż za Zdobycie Pragi", a generał Aleksandr Suworow, od niej, tytuł feldmarszałka i majątek ziemski - jest w XX stuleciu mord katyński. Mijają właśnie siedemdziesiąt dwa lata od czasu popełnienia go - znów przez to samo mocarstwo, co przed ponad dwustu laty. Mord ten dokonany przez Sowietów wiosną 1940 roku na oficerach polskich (służb wojskowych, granicznych i policyjnych), internowanych przez nich i trzymanych w obozach jenieckich Rosji, Ukrainy oraz Białorusi, objął 22 tysiące osób, a zatem mniej więcej taką samą liczbę, co prawie 150 lat wcześniej, za Suworowa na Pradze. Był to przy tym czubek olbrzymiej góry lodowej radzieckich prześladowań i morderstw. Wszak według przybliżonych obliczeń historyków - w wyniku represji: rozstrzeliwań; dokonywanych w nieludzkich warunkach wywózek rodzin i całych warstw ludności; równie brutalnego traktowania ludzi w obozach pracy (łagrach) i innych miejscach zsyłki,- rozrzuconych na terenie ZSRR – poniosło tam podczas II wojny światowej śmierć około 1,5 miliona Polaków, obywateli polskich. Łącznie był to zatem holokaust (jak mówią Żydzi), czy też genocydium (jak mówią z kolei Ormianie) dokonywany na narodzie polskim przez machinę sowieckiej władzy, w myśl jej ideologii. O zbrodni katyńskiej mimo wszystko, całymi dziesiątkami lat, starał się milczeć i Wschód i Zachód.

Dopiero w 2010 roku, po śmierci w Smoleńsku - w drodze do Katynia - nowej elity narodu polskiego, z prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele, już nie tylko Europa, ale cały cywilizowany (stechnicyzowany i zbiuroratyzowany) świat otworzył się na tę zbrodnię. Wieść o owym zbiorowym mordzie, łączącym się ściśle z nową tragedią, świat ten przyjął jak gdyby nową, jak gdyby dopiero wtedy po raz pierwszy się o niej dowiedział. Jak długo pozostanie ona dlań ważna?! I czy świat ten będzie chciał wreszcie teraz zmusić Rosję (prawnego spadkobiercę ZSRR) do uznania katyńskiej zbrodni za przestępstwo przeciwko ludzkości?! Może Międzynarodowy Trybunał w Strasburgu - niejako w imieniu, czy też w zastępstwie tego świata - potrafi wydać wyrok (proces jest dopiero przygotowywany), który zadowoli moralną część ludzkiego rodzaju?! Są to pytania, na które nadal brak jeszcze ostatecznych odpowiedzi.

Upływający czas zwykle łagodzi ból, przynosi ukojenie, a w końcu - najczęściej - i zapomnienie. Tak stało się w przypadku Pragi. Przecież kto o niej jeszcze wie i myśli?! Stoi co prawda w praskiej części Warszawy krzyż jej poświęcony (u zbiegu ulic Jagiellońskiej oraz alei Solidarności). Jest tablica wmurowana w 1994 roku w ścianę kościoła Matki Boskiej Loretańskiej (przy ul.Ratuszowej). Rok rocznie odbywają się w listopadzie uroczystości patriotyczne, - szczególnie na Pradze, m.in. w bazylikach katedralnych św. Michała Archanioła i św. Floriana Męczennika (przy ul. Floriańskiej) oraz św. Marii Magdaleny (narożnik ulic Jagiellońskiej oraz alei Solidarności). Są to już jednak tylko okruchy pamięci.

Czy taki sam los czeka i Katyń? Jakkolwiek i jeden i drugi przypadek powinien stanowić wieczne memento nie tylko dla narodu polskiego, ale dla całego globu. Podobnie jak bośniacka Srebrenica 1995.

W Polsce i na ziemiach zaludnionych na świecie przez Polonię, od trzech lat sadzi się dęby "katyńskie". (Także mój ojciec otrzymał już taki dąb.) Dęby długo potrafią pamiętać wydarzenia, które miały miejsce w ich pobliżu. A jednak niepokojem napawa myśl: czyżbyśmy - my ludzkość, a przynajmniej my polski naród - tak bardzo nie wierzyli w siebie, w swoją wytrwałość przechowywania w pamięci czynów i wydarzeń będących szczytami ludzkiej niegodziwości, ludzkiego zła, że musimy zdawać się na dęby?! Dęby żyją po kilkaset lat, są i dęby tysiącletnie. Nasza zbiorowa pamięć - na temat Pragi, Katynia i Smoleńska - powinna trwać mimo wszystko dłużej.

Konrad Sutarski
Kwiecień 2012
Budapeszt